Zastanawia mnie, jak to możliwe, że ludzie nie robią sobie nic z przyjętych przepisów ochrony zabytków. Nie wiem dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem. Może ponieważ świat był bardziej barwny jesienią i wszelkiego rodzaju czerwone odcienie nie rzucały się mi w oczy, ale...
Idę miastem, stała trasa spacerowa z moim psem i co widzę? Piękną kamienicę (tzn. piekną w latch jej świetności, bo obecnie w ruinie) i czerwone framugi okien od zewnętrznej strony. Nie wiem jak ludzie nie mogą posiadac wyobraźni, przecież to jest karalne!
Nie dośc, że mało kto przestrzega wymogów formalnych, co do materiałów z jakich można nowe okna wstawiac, to dodatkowo malują je na kolory tęczy... strasznie mnie to razi i irytuje! Są czasem jeszcze lepsze numery, kiedy ludzie wybierają inne modele okien, niż reszta w danym budynku. Wtedy kamienica wygląda jak straszydło. Jak taki człowiek po wypadku, cały w bliznach - tak bym to porównał. Smutne to wszystko. Gdzie nasza świadomosc? Czy ona w ogóle istnieje?
czwartek, 28 listopada 2013
piątek, 22 listopada 2013
Listopad - Piotr Polaszczyk
Jesień, jesień, jesień...a jutro zima! Jakiś "zabiegany" mam ten miesiąc. Może to i dobrze, bo przynajmniej człowiek nie ma czasu na rozważania nadchodzacej zimy. A może my, Polacy, się zwyczajnie źle do tej zimy nastawiamy?
Hmm... czyżby to zeszłoroczna "półroczna" zimowa trauma czy może półfikcyjne zapowiedzi medialne, jakoby ponownie nawiedziła nas zima stulecia? Kiedyś słyszałem od pewnego zaprzyjaźnionego meteorologa, ze przewidywanie pogody jest trochę, jak wróżenie. Dlaczego?
Nie jesteśmy w stanie przewidziec pogody na dłużej niż 3 dni do przodu, gdzie i tak z każdą godziną przewidywania te są coraz mniej prawdopodobne. To gdzie tu przewidywanie ZIMY STULECIA? Chyba nie będę brał tego na poważnie i będę cieszyl się perspektywą pięknej, świątecznej puchowej zimy, po której nastąpi bardzo szybko wiosna.
Ha, i kogo prognoza pogody podoba Wam sie bardziej? Bo moja jest tak samo prawdopodobna, jak fachowców w tej dziedzinie.
Hmm... czyżby to zeszłoroczna "półroczna" zimowa trauma czy może półfikcyjne zapowiedzi medialne, jakoby ponownie nawiedziła nas zima stulecia? Kiedyś słyszałem od pewnego zaprzyjaźnionego meteorologa, ze przewidywanie pogody jest trochę, jak wróżenie. Dlaczego?
Nie jesteśmy w stanie przewidziec pogody na dłużej niż 3 dni do przodu, gdzie i tak z każdą godziną przewidywania te są coraz mniej prawdopodobne. To gdzie tu przewidywanie ZIMY STULECIA? Chyba nie będę brał tego na poważnie i będę cieszyl się perspektywą pięknej, świątecznej puchowej zimy, po której nastąpi bardzo szybko wiosna.
Ha, i kogo prognoza pogody podoba Wam sie bardziej? Bo moja jest tak samo prawdopodobna, jak fachowców w tej dziedzinie.
piątek, 1 listopada 2013
Wszyscy święci - Piotr Polaszczyk
Ciekaw jestem jaka jest wasz opinia na temat Wszystkich Świętych. Na temat tego polskiego święta, tradycji nawiedzania grobów itd. Szczególnie w kontekście halloweenowych zachodnich naleciałości.
Hmmm... Muszę przyznać, że pomimo całej mojej tolerancji, co do nowości, postępów i otwartości, jaką mam - coś tu nie jest tak. Porównam to do budownictwa i architektury.
Jeśli mamy jakieś małe miasteczko, w którym znajdują się same barokowe kamieniczki, to nie za dobrze wyglądać przy tym będzie nagle wielki kolos ze szkła w środku ów miejscowości. Chyba się ze mną zgodzicie...
Nie ma nic złego w postępie, smakowaniu nowości, ale trzeba mieć jakąś namiastkę rozwagi we wszystkim moim zdaniem. Jakbym Każdą nowość traktował jak coś "lepsze" i zmieniał wszystkie moje nawyki, zachowania, potrzeby itd. właśnie pod tą "nowość" to jak moje życie by wyglądało? Chaos!
Stąd uważam, że należy mieć rozwagę w przyjmowaniu zachodnich wierzeń i tradycji, które uderzają w to, co mamy bardzo cennego - w nasza polską tradycję, kulturę, tożsamość.
Dziwi mnie to, dlaczego jakoś nigdy na zachodzie "holloweenczycy" nie przejmują naszych tradycji. Dlaczego? bo są o tyle mądrzejsi od nas w kwestii zachowania tożsamości narodowej. Tylko o to tu chodzi.
Moi Drodzy, już dawno temu skończyły się czasu, kiedy to, co było na zachód od naszych granic kraju było "lepsze", bogatsze, z większą możliwością wyboru... Dawno temu się te czasu skończyły - to po pierwsze. A po drugie dziś to my mamy o wiele więcej bardziej wartościowych "produktów", których zazdroszczą nam zachodni przyjaciele.
Zastanówmy się nad tym czasem. Na przykład wtedy, kiedy wciskamy dziecku dynię do ręki i kłopoczemy się bardziej nad tym, jaki strój na "halloween" jemu przygotować, zamiast wytłumaczyć, że Święto Wszystkich Świętych, to radosne święto naszych patronów, a nie dołujące wspominanie zmarłych. Nawiasem mówiąc 2 listopada to Dzień Zaduszny. Zastanawia mnie to wszystko...
Hmmm... Muszę przyznać, że pomimo całej mojej tolerancji, co do nowości, postępów i otwartości, jaką mam - coś tu nie jest tak. Porównam to do budownictwa i architektury.
Jeśli mamy jakieś małe miasteczko, w którym znajdują się same barokowe kamieniczki, to nie za dobrze wyglądać przy tym będzie nagle wielki kolos ze szkła w środku ów miejscowości. Chyba się ze mną zgodzicie...
Nie ma nic złego w postępie, smakowaniu nowości, ale trzeba mieć jakąś namiastkę rozwagi we wszystkim moim zdaniem. Jakbym Każdą nowość traktował jak coś "lepsze" i zmieniał wszystkie moje nawyki, zachowania, potrzeby itd. właśnie pod tą "nowość" to jak moje życie by wyglądało? Chaos!
Stąd uważam, że należy mieć rozwagę w przyjmowaniu zachodnich wierzeń i tradycji, które uderzają w to, co mamy bardzo cennego - w nasza polską tradycję, kulturę, tożsamość.
Dziwi mnie to, dlaczego jakoś nigdy na zachodzie "holloweenczycy" nie przejmują naszych tradycji. Dlaczego? bo są o tyle mądrzejsi od nas w kwestii zachowania tożsamości narodowej. Tylko o to tu chodzi.
Moi Drodzy, już dawno temu skończyły się czasu, kiedy to, co było na zachód od naszych granic kraju było "lepsze", bogatsze, z większą możliwością wyboru... Dawno temu się te czasu skończyły - to po pierwsze. A po drugie dziś to my mamy o wiele więcej bardziej wartościowych "produktów", których zazdroszczą nam zachodni przyjaciele.
Zastanówmy się nad tym czasem. Na przykład wtedy, kiedy wciskamy dziecku dynię do ręki i kłopoczemy się bardziej nad tym, jaki strój na "halloween" jemu przygotować, zamiast wytłumaczyć, że Święto Wszystkich Świętych, to radosne święto naszych patronów, a nie dołujące wspominanie zmarłych. Nawiasem mówiąc 2 listopada to Dzień Zaduszny. Zastanawia mnie to wszystko...
piątek, 18 października 2013
Babcia Krystyna - Piotr Polaszczyk
Byłem wczoraj w odwiedzinach u mojej babci. To cudowna kobieta z olbrzymim poczuciem humoru, radością i pogodą ducha - mimo podeszłego już wieku - która zawsze nastraja mnie pozytywnie do życia. Dodam tylko, że wiele w życiu przeszła, ale mimo tego zawsze dostrzegała pozytywy - nawet w najgorszych sytuacjach. Od niej nauczyłem się, jak patrzeć na świat, żeby dostrzegać obie strony (nie tylko tą czarną, ale tez białą), by mieć możliwość wyboru - jak ocenić dane wydarzenie. A przez to jak się zachować, co przemyśleć i jakie wnioski wyciągnąć.
Bardzo mądra kobieta. Mało takich już na świecie.
Ale nie o tym chciałem Wam powiedzieć. Babcia Krysia jest ponadto niesamowicie utalentowaną kucharką z ogromnym wyczuciem smaku. Zawsze wiec co dodać, co pomieszać i wychodzi jej zawsze jakieś kulinarne cudo. Chyba każdy wnuk tak mówi o swojej babci - zdaję sobie sprawę z tego, ale jakbyście spróbowali jej kruchego, ciepłego, prosto z pieca ciasta drożdżowego ze śliwkami... na pewno byście oszaleli, tak jak i ja!
Poziom endorfin rośnie w organizmie wraz z ilością spożytego przez nas ciasta. Tak bym to określił. Takie słodkie lekarstwo na całe zło. Dostałem kawałek ciasta do domu, ale chyba nie muszę Wam mówić, że do dziś ono nie dotrwało. Zjedzone.
czwartek, 10 października 2013
Ciężki dzień... Piotr Polaszczyk
Musze się pożalić. Wiem, że to jest takie "niemęskie" według większości populacji ludzkiej, ale może to znaczy, że mam w sobie coś z kobiety... a może, że jestem tylko człowiekiem i mam określoną wytrzymałość.
Nie wiem czy macie czasem takie beznadziejne dni, kiedy wszystko się psuje. Począwszy od wstania lewą nogą rano po koszmarne sny w nocy...?
Dziś taki dzień miałem ja. Irytacja sięgnęła zenitu. Dramatyczne sny w nocy. Pobudka rano, zimna woda w kranie (znowu niezapowiedziana awaria). Kawa poranna wylana na koszulę, ostatnią wyprasowaną dodam. Spóźnienie do pracy, bo musiałem wyprowadzić psa rano, który mi uciekł, bo znalazł sobie idealny czas na zabawę z samego rana.
A skoro już się spóźniłem, to zauważony przez szefa generalnego, który akurat dziś raczył odwiedzić nasza placówkę, w dodatku skomentował moją niewyprasowaną koszulę, której nie miałem możliwości już doprowadzić do ładu... wybrałem krótsze spóźnienie do pracy na rzecz niewyprasowanej koszuli... to był błąd.
Po pracy zakupy w sklepie i brak portfela, który zostawiłem w pracy... To był już szczyt mojej wytrzymałości... Wróciłem do pracy i raz jeszcze do sklepu. Głodny dotarłem do domu 2 godziny później niż zwykle. I co zastałem? Sajgon w kuchni... Leonardo miał tzw. "dzień ADHD" od rana począwszy do wieczora włącznie...
Jak już to ogarnąłem, wyprowadziłem go ponownie, zjadłem odgrzaną mrożonkę ze sklepu, bo nie miałem już siły na nic innego... (było ohydne) - usiadłem do komputera. A tu jakiś błąd logowania (logowałem się do sytemu 5 razy). I tak dotrwałem do tego momentu, kiedy pisze Wam to. Pierwsza rzecz dziś, która mi wychodzi... o ile za chwilę coś mi się nie uda ponownie...ehhh. Co za dzień.
Mam nadzieję, że nadchodząca noc będzie odrobinę łaskawsza w przebiegu wydarzeń dla mnie. A dzień jutrzejszy lepszy od tego. Mam nadzieję, że wasz dzień dziś był milszy od mojego, a jeśli nie... to nie jesteście w tym sami.
środa, 2 października 2013
Idzie jesień - Piotr Polaszczyk
Idzie jesień moi drodzy! Nawet dopatrzyć się mogę kilka przebarwień na drzewach, czyli nawiedza nas ta złota, polska JESIEŃ. Miło. Pytanie, jak długo to potrwa. Zastanawiam się nad tym jak będzie wyglądał tegoroczny rozkład temperaturowy...
Życzyłbym sobie tego roku trochę więcej jesieni i wiosny na rzecz zimy i braku słońca. Nie tylko ja zapewne. Może znowu napiszemy małą petycję do Pani Wiosny, co by nie zapominała o nas i Pani Zimy, co by nie rozgaszczała się za długo? Miejmy nadzieję, że tak się właśnie wydarzy, bo nie tylko my ludzie na tym cierpimy, nie tylko zwierzęta i rośliny... moje piękne kamienice też nie znoszą tej długotrwałej wilgoci.
To smutne, ledwo lato się skończyło, a ja już tęsknię na letnimi spacerami...
niedziela, 29 września 2013
Mechanik na drodze - Piotr Polaszczyk
Zaczepił mnie dziś jakiś mechanik samochodowy pod domem. Była chyba jakaś awaria samochodu pod moją kamienicą. Zdziwiłem się, że rozłożył się z narzędziami na środku chodnika tarasując przejście wszystkim przechodniom. Właściwie gdyby to zobaczyły odpowiednie służby, na pewno by szybko się zwinął z tego miejsca.
Inna kwestia zastanawiająca, to fakt, że nie odholowali auta do punktu naprawczego... zdziwiłem się.
Tak czy inaczej nie mogłem wytrzymać widząc ten obrazek przy wejściu do miejsca mojego zamieszkania... i zapytałem o co chodzi mechanika. Wyobraźcie sobie jak absurdalne wymagania i powody mają niektórzy ludzie. Ów mechanik powiedział mi, że to samochód jakiegoś starszego jegomościa, majętnego przy tym dodam. Mieszkał nieopodal mnie... co dziwne, bo nigdy go nie zauważyłem. Chodziło o to, że właściciel auta (zabytkowego dodam tylko bez podawania marki) chciał mieć swoje "cacko" cały czas na oku podczas naprawy. Nie chciał wychodzić przy tym z domu, tylko widzieć całość z okna.
Co do rozłożonych narzędzi to musiały być na chodniku, żeby miał wgląd co robi mechanik, czego używa w danej chwili itd. Pomyślałem: to jakiś absurd! Nawet powiedziałem to na głos... Mechanik tylko spojrzał na mnie i pokiwał głowom na znak potwierdzenia... Jednak dodał, że usługa była stosownie opłacona i nie miał nic do powiedzenia. Mimo tego, że nie miał podnośnika i innych potrzebnych narzędzi. Stwierdził, że pół dnia już się męczy przy tym...
Co ciekawe był cały czas nadzorowany przez właściciela w oknie jego mieszkania. Aż mi się żal zrobiło tego człowieka, jak to zobaczyłem i irytacja rozłożonymi narzędziami na środku chodnika zniknęła w otchłani moich myśli na rzecz irytacji właścicielem samochodu... Dodam tylko jeszcze, że nasza rozmowa trwała być może 2-3 min., kiedy zobaczyłem Pana w oknie kiwającego na nas palcem. Nie mogłem uwierzyć. Poczułem się jak w podstawówce na lekcji matematyki, której nie znosiłem.
Jakiś obłęd, czy ludzie są normalni? Zaczynam mieć dużą wątpliwość w tej kwestii...
środa, 25 września 2013
Model - Piotr Polaszczyk
Pamiętacie mój model kamienicy, który jakiś czas temu robiłem? Był prawie na wykończeniu, kiedy rozbrykany Leonardo potraktował go, jako obiekt swoich niszczycielskich doświadczeń...
Niestety, byłem w pracy i nie mogłem temu w żaden sposób zapobiec. Ależ się zdenerwowałem... poszedłem na krótki spacer, sam. Po pół godzinie dotarło do mnie, że to przecież pies. Ma instynkty i nie wie jaką przykrość mi uczynił, prawda? Ehhh... póki co nie mam ochoty zaczynać tego od początku, ale może kiedyś do tego usiądę.
wtorek, 17 września 2013
Doceniam, gdy tracę - Piotr Polaszczyk
"Doceniam, gdy tracę" - słowa te rozumie każdy. Prosty komunikat, prawda? Zadam zatem pytanie: czy robisz coś z tym, aby nie stracić i nie czuć się źle? Aby zapobiec stracie? Nie...
Niestety, nie mówię tego będąc świętym w tej kwestii. Już nie jeden raz zdarzyło mi się przezywać takie odczucia. Zastanawiam się czy my - LUDZIE - jesteśmy jacyś nienauczalni? I można to czasem usprawiedliwić, jeśli chodzi o jakieś drobne kwestie, ale w kontekście ogromnych strat społecznych...?
Przeraża mnie to. Niszczymy wszystko wokół siebie. Zaczynając od ludzi, przez krajobraz, całe dziedzictwo kulturowe (pracę tak wielu pokoleń naszych przodków), przez środowisko i jego eksploatację... po moralność i duchowość.
Niestety, nie mówię tego będąc świętym w tej kwestii. Już nie jeden raz zdarzyło mi się przezywać takie odczucia. Zastanawiam się czy my - LUDZIE - jesteśmy jacyś nienauczalni? I można to czasem usprawiedliwić, jeśli chodzi o jakieś drobne kwestie, ale w kontekście ogromnych strat społecznych...?
Przeraża mnie to. Niszczymy wszystko wokół siebie. Zaczynając od ludzi, przez krajobraz, całe dziedzictwo kulturowe (pracę tak wielu pokoleń naszych przodków), przez środowisko i jego eksploatację... po moralność i duchowość.
Czyli wszystkie aspekty zakażone naszą "ludzką zarazą". Proszę, nauczmy się patrzeć. Mówię to do Was i do siebie samego...
piątek, 13 września 2013
Zniszczenia - Piotr Polaszczyk
Ostatnio zebrało mi się znowu na przemyślenia. Wszystko przez przebieg ostatnich, światowych zdarzeń. Myślę o Syrii. Może to chore, że mam takie odczucia, ale kiedy patrzę na to, jak giną ludzie boli mnie to tak samo, jak widok zniszczeń tamtejszej architektury....
Śmierć niewinnych ofiar. To w jakich warunkach są pozostawieni sami sobie, bez krzty godności... Co się dzieje z tym światem? Czy nie mało nam już śmierci? Czy tak szybko zapomnieliśmy o milionach ofiar II Wojny Światowej? Oni jeszcze żyją... Jak oni maja się czuć, kiedy patrzą na to wszystko? Mam setki takich pytań w głowie...
A co dalej za tym idzie? Zniszczenia moralne i fizyczne. Śmierć człowieka, śmierć kultury, śmierć dziedzictwa, śmierć wielu lat ciężkiej pracy wielu innych... same straty.
Ludzie, kiedy się w końcu nauczymy co jest dobre, a co złe???
Śmierć niewinnych ofiar. To w jakich warunkach są pozostawieni sami sobie, bez krzty godności... Co się dzieje z tym światem? Czy nie mało nam już śmierci? Czy tak szybko zapomnieliśmy o milionach ofiar II Wojny Światowej? Oni jeszcze żyją... Jak oni maja się czuć, kiedy patrzą na to wszystko? Mam setki takich pytań w głowie...
A co dalej za tym idzie? Zniszczenia moralne i fizyczne. Śmierć człowieka, śmierć kultury, śmierć dziedzictwa, śmierć wielu lat ciężkiej pracy wielu innych... same straty.
Ludzie, kiedy się w końcu nauczymy co jest dobre, a co złe???
poniedziałek, 9 września 2013
Ciepły weekend - Piotr Polaszczyk
Na szczęście zawitał jeszcze do nas ciepły, letni weekend! Świetnie. Trzeba dużo spacerować i korzystać z każdego możliwego jeszcze promienia słonecznego. Ja w każdym razie z Leosiem na pewno nie pożałujemy sobie zwiedzania okolic - tych bliższych i dalszych.
Muszę z dumą i radością przyznać, że Leonardo zapomniał o wszelkich traumach. Nie boi się już ulicy, samochodów, ludzi i zachowuje się całkiem normalnie. Bardzo mnie to cieszy! Tak samo jak i to słońce na niebie. Zachęcam Was do spaceru, obserwacji waszego pięknego otoczenia, odkrywania detali i innych szczegółów, których zwykle się nie widzi. Ja w każdym razie zabieram się, aby to za chwilę uczynić ponownie! :)
Pozdrawiam wraz z Leosiem - Piotr Polaszczyk
Muszę z dumą i radością przyznać, że Leonardo zapomniał o wszelkich traumach. Nie boi się już ulicy, samochodów, ludzi i zachowuje się całkiem normalnie. Bardzo mnie to cieszy! Tak samo jak i to słońce na niebie. Zachęcam Was do spaceru, obserwacji waszego pięknego otoczenia, odkrywania detali i innych szczegółów, których zwykle się nie widzi. Ja w każdym razie zabieram się, aby to za chwilę uczynić ponownie! :)
Pozdrawiam wraz z Leosiem - Piotr Polaszczyk
piątek, 6 września 2013
Czy to już jesień? - Piotr Polaszczyk
Zastanawiam się czy w tym roku pogoda będzie dla nas łaskawsza? Czy ZŁOTA, POLSKA JESIEŃ zagości w naszym kraju na dłużej niż 2-3 dni... Czy w ogóle zdążymy się nią nacieszyć. Życzyłbym sobie tego bardzo, bo te piękne cieple kolory opadających liści są jedynym sposobem na złagodzenie smutku, jaki nam towarzyszy po rozstaniu się z latem.
Chyba czas pomyśleć nad zakupieniem nowych, ciepłych butów na zimę, bo moje stare wołają już o wieczny spoczynek. A jeśli w tym roku zima tak samo się rozgości i zapomni o tym, żeby opuścić Polskę...no to koniecznym będzie mieć dobre obuwie na moje spacerowe wyprawy.
Ciekaw jestem czy ile ja przechodzę km w ciągu roku... chyba zacznę to przeliczać i sprawdzać wytrzymałość butów różnych marek. Może to wam tu opiszę, będziecie wiedzieli doświadczalnie, co warto kopić. Podzielę się swoim doświadczeniem, a co! Pozdrawiam Was ciepło i kolorowo, co by nie zabraklo tych barw nam jeszcze długo, długo, długo...
Chyba czas pomyśleć nad zakupieniem nowych, ciepłych butów na zimę, bo moje stare wołają już o wieczny spoczynek. A jeśli w tym roku zima tak samo się rozgości i zapomni o tym, żeby opuścić Polskę...no to koniecznym będzie mieć dobre obuwie na moje spacerowe wyprawy.
Ciekaw jestem czy ile ja przechodzę km w ciągu roku... chyba zacznę to przeliczać i sprawdzać wytrzymałość butów różnych marek. Może to wam tu opiszę, będziecie wiedzieli doświadczalnie, co warto kopić. Podzielę się swoim doświadczeniem, a co! Pozdrawiam Was ciepło i kolorowo, co by nie zabraklo tych barw nam jeszcze długo, długo, długo...
środa, 28 sierpnia 2013
Oswojony - Piotr Polaszczyk
Po kilku dniach mogę śmiało powiedzieć, że odniosłem mały sukces, jeśli chodzi o oswojenie Leosia. Od kilku dni wychodzimy na coraz to dłuższe przechadzki. zaczęło się od wyjścia na podwórze, potem na chodnik, potem był już pobliski sklepik...
A wczoraj, pochwalę się, wyszliśmy na spacer po osiedlu. Dziś mam plan wyjść z nim dalej, jeśli tylko pogoda pozwoli, bo coś się na deszcze zanosi.
W ogóle to mam nadzieję, że to nie jest jeszcze koniec lata. Jakoś jeszcze nie mam ochoty na ponowną półroczną zimę...a Wy?
A wczoraj, pochwalę się, wyszliśmy na spacer po osiedlu. Dziś mam plan wyjść z nim dalej, jeśli tylko pogoda pozwoli, bo coś się na deszcze zanosi.
W ogóle to mam nadzieję, że to nie jest jeszcze koniec lata. Jakoś jeszcze nie mam ochoty na ponowną półroczną zimę...a Wy?
wtorek, 20 sierpnia 2013
Spacer z Leonadro? - Piotr Polaszczyk
Witajcie!
Dziś na krótko, bo mam nowe obowiązki związane z nowym lokatorem. Od dwóch dni próbuję, go wyprowadzać na zewnątrz. Jak się domyślacie, na początku było bardzo ciężko.
Leonardo ma urazy psychiczne na pewno, po tym jak całe swoje życie spędził bez opieki pod gołym niebem.
Ale czas na wizytę u weterynarza nadchodził nieuchronnie i musieliśmy się wydostać na zewnątrz. Przygotowywałem go do tego przez 3 dni. Pierwszego dnia stał przed drzwiami i nie wyszedł nawet na krok za nie. Drugi dzień - wyszedł na klatkę schodową. Trzeciego dnia doszedł do bramy wejściowej kamienicy.
W ten sposób udało mi się go przetransportować do samochodu a potem do weterynarza. Jak się domyśliłem nie obyło się bez lekarstw na tzw. robaki wszelkie. Od 2 dni się kurujemy z Leosiem.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Pierwszy dzień - Piotr Polaszczyk
Pewnie jesteście ciekawi, jak mi się układa życie z nowym kolegą. Opisze więc Wam kilka faktów z początków naszego wspólnego życia.
Po tym, jak zamknąłem za nim drzwi swojego mieszkania , uprzątnąwszy wcześniej jego wymioty oczywiście, oprowadziłem go po mieszkaniu. Potem spędziliśmy trochę czasu na rozmowie, żeby go oswoić. Minęło kilka godzin, kiedy udało mi się go przekonać do kąpieli. o dziwo, był bardzo spokojny jak już wszedł do wody.
Przygotowałem mu posłanie z koców na podłodze w mojej sypialni. przed snem zjadł jeszcze trochę chleba i wypił ciepłej wody. Tym razem nie zwymiotował już. Ucieszyłem się.
Tak minął nam pierwszy dzień. Nazwałem go Leonardo, po Leonadro da Vinci. czuję, że jak się bardziej oswoi okaże się, że ma sporo talentów i pasji. Może też pokocha spacery i kamienice, tak jak ja!
wtorek, 6 sierpnia 2013
Nowy kolega - Piotr Polaszczyk
Przygarnąłem psa. Podczas jednego ze spacerów po okolicy spotkałem małego kundelka. brak obroży, żadnych znaków szczególnych... wszystko wskazało na to, że to bezpański pies. Zrobiłem się jakiś bardzo wrażliwy ostatnio. Mam nadzieję, że nie skończy się to otworzeniem schroniska niebawem.
Jednak nie mogłem przejść tak obok. Oczywiście moja słabość zaczęła się od tego, że postanowiłem wziąć psinę i dać jej tylko coś do jedzenia. Byłem już blisko domu, tym bardziej ta myśl skłoniła mnie do działania. Pies szedł za mną po tym, jak go lekko oswoiłem poprzez głaskanie. Tak, był brudny, ale i tak to zrobiłem.
Kiedy stał w bramie mojej kamienicy, zaczął się trząść, jakby ze strachu, że go tam zostawię. Człowiek w takich sytuacjach jest, jak głupi i zaczyna mówić po polsku do zwierzęcia, jakby ono rozumiało komunikaty. Nie pomogło, więc psina poczłapała ze mną na górę.
Zdrowy rozsądek, a właściwie jego resztka, pozwoliła mi jedynie na to, żeby nie wpuszczać go do mieszkania. Najszybciej jak potrafiłem pobiegłem do lodówki. W rękę wpadła mi jakąś nadgryziona kiełbasa. W pół minuty byłem z powrotem przy nim.
Na początku nie chciał nic zjeść. Ale po chwili pochłonął ją wręcz w całości. I na zakończenie zaczął się jakby dusić i zwymiotował wszystko... Wybaczcie, że to opisuję, ale tak mnie to wszystko uderzyło, że od tego momentu wiedziałem, że jedynie ja mogę go teraz wziąć i uratować. Co Wy byście zrobili na moim miejscu?
Nie potrafiłem zamknąć drzwi i mieć tego wszystkiego w...
Zamknąłem drzwi, ale psina była po właściwej ich stronie.
środa, 31 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
sobota, 27 lipca 2013
czwartek, 25 lipca 2013
wtorek, 23 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
Dobry humor - Piotr Polaszczyk
Mam dziś bardzo dobry humor.
I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co może być tego powodem. Tak czy
inaczej chciałem się podzielić z Wami odrobiną uśmiechu i życzyć Wam cudownego
popołudnia i miłego wieczoru. Ja mam zamiar wykorzystać ten czas w wiadomy
sposób – spacerek dzisiaj. Ktoś ma ochotę się przyłączyć to zapraszam!
Pozdrawiam Was – Piotrek Polaszczyk.
sobota, 20 lipca 2013
Wycieczka rowerowa - Piotr Polaszczyk
Okey. Wycieczek rowerowych ciąg dalszy. Dziś pojeździłem po
okolicy. I muszę przyznać, że rowerowa perspektywa widzenia – jest inna niż ta
z perspektywy pieszego. Dlaczego? Bo przede wszystkim jest uboższa w czas. Nie
mam czasu na podziwianie, bo prowadzę. Przejeżdżam obok ulubionych miejsc i
gdybym wcześniej nie wiedział, że w tym miejscy jest piękny detal, to nie
zauważyłbym go zapewne.
Ale są też tego plusy, bo omijam te nieprzyjemne miejsca,
które są wręcz dołujące przez swój wygląd i szybko zmierzam tam, gdzie jestprzyjemnie!
Także wniosek jest taki: w nowe miejsca idę pieszo, a potem
wracam tam z rowerem. Polecam i jedno i drugie. Korzystajcie z pogody, zdrowia
– polecam Wam gorąco!
czwartek, 18 lipca 2013
Analiza rowerowa - Piotr Polaszczyk
Dziś wyjechałem na przejażdżkę za miasto. Rower.
Wyciągnąłem, odkurzyłem i muszę przyznać, że żałuję, że tak późno na to
wpadłem.
Miałem okazję pooglądać cudowne krajobrazy. Przejechałem
praktycznie przez wszystkie dzielnice od Centrum po peryferia miasta. Mogłem
sobie zrobić szyba analizę zabudowy. Oto moje wnioski:
- im bliżej centrum, tym więcej zabytkowych kamienic,
- im bliżej obrzeży miasta, tym mniej kamienic na rzecz
zabudowy typu: wielorodzinnego,
- im bliżej centrum tym gorszy stan techniczny budynków (czyżby
brak funduszy?),
- im bliżej obrzeży miasta, tym lepszy stan techniczny
budynków (bo są nowe!).
Czyli co? Zmieniamy się w wielopiętrowe metropolie i
przestajemy doceniać piękno zabytkowych kamienic…ehhh. Nie podobają mi się
wnioski z mojej rowerowej wycieczki.
wtorek, 16 lipca 2013
Wystawa - Piotr Polaszczyk
W Rynku mojego miasta była dziś
ustawiona wystawa, która poświęcona została zabytkom, które są obecnie w
ruinie, a kiedyś uświetniały swoim blaskiem kompozycję budynków. Ucieszyłem się
tak samo bardzo, jak zasmuciłem. Miło było popatrzeć na kunsztownie wykonane
budynki, ale myśl o tym, w jakim stanie są one obecnie przeraża mnie…
Patrzyłem tak dłuższą chwilę na
piękne fotografie. Później postanowiłem usiąść na pobliskiej ławeczce i
poobserwować ludzi. I co? Mało kogo zainteresowały zdjęcia… Niemożliwe!
poniedziałek, 15 lipca 2013
O gotowaniu - Piotr Polaszczyk
Wiecie… mam wiele zdolności, takich wrodzonych i wyuczonych.
Ale jednak rzeczy nie potrafię na pewno – gotować! Jakie to smutne. Czasem mam
ochotę zjeść coś naprawdę wyjątkowego (tak tylko zaznaczę, ze dla mnie wyjątkowe
może być nawet spaghetti albo omlet na śniadanie). Problem w tym, że nie łapię
totalnie proporcji, nie wiem co dodać do czego itd. Nawet jak próbowałem kiedyś
robić coś z instrukcją dla ciężej łapiących, gdzie przepis był z instrukcją na
2 strony A4 z wyszczególnionym każdym działaniem (łącznie z wyrzuceniem
skorupki po jajku do śmieci) – no niestety, nawet to potrafiłem zepsuć.
Czasem jednak mam takie dni, że mam ochotę spróbować coś
samemu, szczególnie, jak mam natchnienie. A ostatnio takiego nabrałem podczas
jednego spaceru – kiedy to z jednego z mieszkań wydobywał się tak przesmaczny
zapach świeżo upieczonego ciasta. Takiego domowego – nie to co w cukierniach. I
wyobraziłem sobie ciasto drożdżowe z wiśniami… takie ciepłe i do tego szklanka
mleka. To mój smak dzieciństwa.
I co zrobił Piotr Polaszczyk? Internet, fora, przepisy i
poszedłem do sklepu kupić co trzeba. W kuchni spędziłem chyba 4 godziny… robiłem
wszystko, jak wskazywały instrukcje… i nic z tego. Ja nie wiem jak ja to robię,
ale w kwestiach kuchennych potrafię zepsuć wszystko.
Dobrze, ze mam czajnik elektryczny, bo chociaż herbatę umiem
sobie sam zaparzyć. Gorzej już z jajecznicą, ale czasem zjadam. Pewnie
wyobrażacie sobie mój sposób żywienia, kiedy nie mam czasu na restauracje… tak
nie jest to nic zdrowego, niestety.
Ale powiem wam, że mimo wszystko to ciasto nadal za mną
chodzi… tyle, że takiego już nie znajdę w żadnej cukierni. Może wiecie gdzie
można kupić takie własnoręcznie robione domowe wypieki? Nie ważne miasto nawet…
przejadę pół Polski, jak będzie trzeba, tylko musze wiedzieć, że warto!
P.S. Chyba będę miał teraz dodatkową misję poza moimi
ukochanymi kamienicami – znaleźć moje ulubione ciasto drożdżowe!
sobota, 13 lipca 2013
O dźwięku - Piotr Polaszczyk
Przeszedłem wczoraj nieopodal Akademii Muzycznej –
umieszczona w pięknym budynku budzi mój podziw dla kunsztu architektury. Powiem
Wam, że jakoś magicznie się czuję, kiedy
przechodzę koło niej i słyszę jak studencie ćwiczą grę na różnych
instrumentach. Te dźwięki mieszają się i wrażenie jest takie, jakby cały
budynek grał. Jakby był przepełniony muzyką, która zaraz wybuchnie. Przechodzi
się obok i chce się tam wejść do środka, dotknąć sztuki. Mam tak codziennie dwa
razy, to odczucie, bo moja droga do pracy prowadzi obok Akademii. Czasem
zastanawiam się, jakby to było umieć grac na jakimś instrumencie. Chyba
wybrałbym fortepian, jakbym miał wybór… ale to dla mnie taka abstrakcja, jak
dla 3-letniego dziecka prowadzenie samochodu.
Rozmarzyłem się…
piątek, 12 lipca 2013
Odwiedziny czeskiego kuzyna - Piotr Polaszczyk
Odwiedził mnie mój kuzyn zza granicy polsko-czeskiej.
Przyjechał na niedługo, ale jak miło było się spotkać. Szczególnie, że też lubia rchitekturę. Pokazałem mu mój nieskończony model i powiedział, że zrobi
podobny – replikację najpiękniejszej praskiej kamienicy jego zdaniem. Ciekaw jestem czy zapał mu nie minie i czy faktycznie uda mu się to zrobić. Mamy się
przekonać o tym przy najbliższym spotkaniu – więc pewnie do świat grudniowych.
Trochę czasu jest, więc może się uda nam obojgu pociągnąć prace popołudniami, a
raczej wieczorami po pracy.
Poza tym, przez prawie 2 dni cały nasz wolny czas
spędziliśmy na łażeniu po mieście i podziwianiu kamienic… Miłe spotkanie,
naprawdę. Nie ma to jak porozmawiać z człowiekiem, który ma podobne pasje i cię
rozumie w 100%. Pozdrawiam kuzynie, do zobaczenia niebawem!
wtorek, 9 lipca 2013
Coś dla ciśnieniowców - Piotr Polaszczyk
Dziś już bez żadnych większych przygód. Przespacerowałem się
po okolicy, kupiłem najlepsze lody w okolicy – pistacjowe tym razem i w ciągu
godziny byłem w domu. Zastanawiałem się nad dalszymi pracami nad modelem, który
nadal nie ukończony, jednak męczący dzień w pracy dał za wygraną i praktycznie
zasnąłem w fotelu, jak wróciłem. Na pól przytomny zdążyłem jedynie przenieść
się na łóżko. Jak się okazało następnego dnia podobno poprzedniego dnia w
wieczorowych godzinach ciśnienie spadło bardzo drastycznie (dawno nie
odnotowano tak gwałtownego spadku), stąd moja senna zagadka została rozwiązana.
Tak to jest, kiedy bywa się wrażliwym na spadki ciśnienia. Wy tez tak macie?
Ciekaw jestem ilu z nas wczoraj zmorzył sen niespodziewanie.
poniedziałek, 8 lipca 2013
Piotr Polaszczyk - bohater?
Słuchajcie jaka historia. Byłem
wczoraj zwyczajowo na spacerze. Zapuściłem się w dalsze tereny, odległe od
mojego miejsca zamieszkania. Nie znam całego miasta, ale mapę przestudiowałem
niejednokrotnie i stąd mogę sobie wędrować bezpiecznie i nie bać się, że
zabłądzę.
Ale co się wydarzyło? Byłem już
dość daleko w jednej z niebezpieczniejszych dzielnic, ale nie miałem jakiś
specjalnych obaw. Poza tym robiła się dopiero szarówka, więc też sporo ludzi na
chodnikach i było spokojnie. Idę sobie tak przed siebie, podziwiam kamienice i
nagle słyszę awanturę, płaczące dziecko z jednej z nich. Zwolniłem kroku, bo
coś mnie tknęło, że tak trzeba. Nagle ludzie zniknęli w około, tak jakby nie
chcieli słyszeć, co się dzieje – wybierali okrężne drogi, omijali szerokim
łukiem kamienicę z dziwnymi odgłosami przemocy.
Zatrzymałem się pod oknem, z
którego wydobywał się hałas. Stałem może z 20 sekund, gdy nagle okno się
otworzyło i wyskoczył z niego mały chłopiec – może z 5 lat. Skoczył prosto na
mnie. Złapałem go. Płakał.
W ręku trzymał sznurówkę, więc
spojrzałem na jego buty. Jeden nie był zawiązany. Widać chłopiec nie zdążył.
Dla bezpieczeństwa tej rodziny nie podaję lokalizacji ich miejsca zamieszkania,
ale chyba nie będzie tajemnicą, ze chłopiec miał na imię Pawełek.
Pawełek był przerażony, więc go
uspokoiłem troszkę i zapytałem co się dzieje. Okazało się, że w domu miedzy
wynikła jakaś awantura. Zastanawiałem się nad policją w tym momencie.
Powiedziałem mu, że zajmę się tym i że może czuć się bezpiecznie. Krzyknąłem do
środka, że jestem świadkiem tego co się dzieje i że Paweł jest ze mną. Nikt nie
zareagował, Paweł płakał i coś mamrotał pod nosem, że on zrobi mamie krzywdę.
Zadzwoniłem w tym momencie na komisariat. Po 5 minutach policja była na
miejscu. Na szczęście najbliższy komisariat był nieopodal.
Panowie policjanci zajęci się
wszystkim w ostatnim dobrym momencie. Po jakiś 10 minutach z domu wyprowadzili
pijanego mężczyznę, który okazał się później jakimś dalekim krewnym Pawełka i
jego mamy.
Jego mama zawstydzona dziękował mi
za pomoc. Popłynęło jej kilka łez i powiedziała, że nie wie, jakby to się
zakończyło… Tak sobie pomyślałem, jak dobrze czasem wyjść z domu i być w
odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze… Kto by pomyślał, że mogę komuś pomóc,
przyczynić się do uratowania jemu życia?? Mam tez jeszcze jedno przemyślenie w
tej kwestii – dlaczego ludzie nie zareagowali wcześniej? Co się dzieje z nami?
Jak bardzo musimy być znieczuleni – przeraża mnie to. Czy jeśli ja byłbym w
podobnej sytuacji…. Ehh, wolę nie myśleć o tym.
sobota, 6 lipca 2013
Jak zmienić świat? - Piotr Polaszczyk
Od jakiegoś czasu myślę o tym czy daję z siebie 100%. Czy
mógłbym zrobić więcej, żeby pomóc polskiej architekturze. Gdzie tu jest jakieś
rozwiązanie i czy jest w ogóle. Jakoś to wszystko mnie przytłoczyło i nawet wczorajszy
spacer był jakoś tak nasączony goryczą.
Do głowy przychodzi mi jedynie to, że powinniśmy jako
społeczeństwo działać wspólnie i dążyć do dobrego. Problem w tym, że każdy ma
inne pojęcie dobra, prawda? Chodzę ulicami, oglądam ten świat i czuję jakąś
złość na ludzi… a może bardziej na swoją bezsilność w tym wszystkim. Dlaczego
ludzie mają ograniczony sposób widzenia i patrzenia na świat? A nawet jak się
komuś zwróci uwagę albo pokaże inną perspektywę – naprawdę czuję, że to się
mija z celem. Słowa odbijają się od nich bez przetworzenia – jak grochem o
ścianę.
Smutno mi, bo widzę prawdę. Inni nie chcą jej dostrzec.
Czyli to oznacza, że już na zawsze zostanę sam w tym stanie smutku? I do tego
wszystkiego czas upływa, sekunda za sekundą, godzina za godziną… a przecież
nawet najtrwalszy budynek ma swoja określoną wytrzymałość– nawet jeśli dbamy o
niego na co dzień. Nie chce mi się myśleć w tym momencie o tych zabytkach,
które są pozbawione opieki… ehh.
czwartek, 4 lipca 2013
Truskawkowe myśli - Piotr Polaszczyk
Czy lubicie tan czas kiedy robi się ciepło a truskawki są
tak tanie, że można je zobaczyć na każdym rogu miejskich ulic? Tak, ja
uwielbiam ten czas – tak samo jak truskawki. Od kilku dni właściwie nic innego
nie jem, jak właśnie je. Wczoraj nawet zrobiłem sobie koktajl z lodem i
poszedłem z nim do parku. Cudowny czas. Można takimi drobiazgami uszczęśliwić
się znacząco.
Ostatnio jak kupowałem truskaweczki od mojej
„zaprzyjaźnionej” sprzedawczyni nawiązaliśmy krótką rozmowę o architekturze.
Akurat nie było nikogo za mną w kolejce, więc pozwoliłem sobie na śmiałość i
zacząłem wychwalać tutejszą architekturę. O dziwo sprzedawczyni była bardzo
zorientowana w tych kwestiach i podzieliła moje zdanie – jakoby świat niszczał…
a my nie potrafimy nawet w tak małym stopniu zadbać o to co mamy, o historię,
dziedzictwo kulturowe. Dodatkowo powiedziała mi, że 15 lat temu wyprowadziła
się z miasta na wieś. Dlaczego? Ze względu na małe dzieci, kontakt z natura i
potrzebę spokoju. Ale dodała też – no i nie mogłam patrzeć na to wszystko co
się dzieje z budownictwem… dołowało mnie to.
Hmm… jak ja ta Panią rozumiem. Zacząłem się zastanawiać co
mogę zrobić, żeby jakoś zmienić ten stan rzeczy. Macie dla mnie jakieś pomysły?
Samemu w pojedynkę trudno jest wałczyć.
wtorek, 2 lipca 2013
Moi przyjaciele - Piotr Polaszczyk
Haaa… przyjaciele nie zawiedli. Jesteście cudowni. Chciałem
Wam podziękować za cudowny czas, przyjemny spacer z tak ogromną dawką radości i
przepiękny prezent. Ta fotografia naszego atmosferycznego miasta zawiśnie
niebawem nad moim łóżkiem. Życzyłbym sobie i innym tak wspaniałych ludzi wokół
siebie.
Kochani, wiecie jak bardzo istotna jest dla mnie moja
architektoniczna pasja. Dziś publicznie chciałbym powiedzieć, że wasza obecność
w moim życiu jest dla mnie porównywalna do niej. Tak jak życie bez pasji nie ma
smaku – tak samo bez Was nie miało by takiego znaczenia, jakie ma tu i teraz.
Mieć przyjaciół to cenny dar! Ja go otrzymałem i jestem za to bardzo wdzięczny.
sobota, 29 czerwca 2013
Urodziny - Piotr Polaszczyk
Niebawem mam urodziny. Miałbym takie życzenie, żeby w tym
dniu pójść na niekrótki spacer w gronie moich przyjaciół. Odwiedzić moje
ukochane miejsca. No a po wędrówce poświętować już bardziej tradycyjnie.
Ciekawe czy moi znajomi zdążą zobaczyć ten wpis?
Musiałem odstawić moje modelowanie na drugi plan ostatnio,
niestety. Brak czasu to nie jest czynnik sprzyjający tak czasochłonnemu
zajęciu, jak klejenie modelu… Ale to nic, nadal jestem pełen nadziei, że uda mi
się zakończyć to zadanie, które sobie wyznaczyłem. Trzeba spełniać swoje marzenia – wtedy świat
wydaje się lepszy i piękniejszy!
piątek, 28 czerwca 2013
Strach chorobowy zażegnany - Piotr Polaszczyk
Uff… na szczęście moje obawy
chorobowe zostały rozwiane po 2 dniach leżenia w łóżku. Czasem miło jest sobie
odespać zmęczenie, ale ja należę do
osób, które cenią sobie aktywny wypoczynek i tak prawdę mówiąc – męczy mnie
lenistwo. Jeden dzień to wystarczająco duuużo. A jak to wygląda u Was?
Na dziś tylko tyle, ponieważ stos obowiązków domowych czeka
na mnie. A milo byłoby też wyjść gdzieś i poobserwować to i owo. Pozdrawiam z
uśmiechem – Piotr Polaszczyk!
środa, 26 czerwca 2013
Piotr Polaszczyk chory?
Miałem dziś nienajlepszy dzień. Jakieś osłabienie organizmu
mnie dopadło. Zaatakowały wirusy i leżę w łóżku delikatnie „umierając”. Ale
chciałem napisać kilka zdań nim się położę, bo nie wiem, kiedy się obudzę. Ależ
dramatycznie to zabrzmiało. Nie chodzi o to, że już się nie obudzę, tylko
pewnie minie kilka dni nim będę w stanie swobodnie się poruszać i…. kontynuować
pracę nad moim modelem i zrelacjonuję to dla Was. To tylko tyle dziś, życzcie
mi zdrowia!
wtorek, 25 czerwca 2013
Modelowanie - Piotr Polaszczyk
Próbuje od kilku dni gromadzić materiały na model mojej
kamienicy. Sam już nie wiem co jest najlepszego. Zastanawiałem się nad
wyrzeźbieniem jej już nawet w gipsie. Ale chyba teraz pozostanę przy wersji
papierowo- kartonowej. Będzie tak jak w podstawówce – kolorowe pudełeczka. Nie
wiem tylko jak rozwiązać te wszystkie rzeźbienia na elewacji. Chyba będę to
rysował. Muszę w tym celu szczegółowo sfotografować w detalu moja kamienicę.
Nie sądziłem, że to będzie wymagało ode mnie tyle przygotowań, szczególnie, że
na dobrą sprawę jeszcze nie zacząłem tworzyć. Ale póki co mój zapał nie stygnie,
więc idę za ciosem. Nie tracąc czasu na gadanie (a raczej pisanie) – wybaczcie
– idę się bawić w modelowanie!
niedziela, 23 czerwca 2013
GORĄCO - Piotr Polaszczyk
Co za dzień. Wysoka temperatura w pracy, w domu i na
zewnątrz. Czas na spacer! Nie ma nic bardziej odprężającego dla mnie niż
wędrówka, podziwianie świata i przemyślenia. Dziś mój kumpel powiedział mi, ze
dla niego to tylko zimne piwko i meczyk po takich dniach w robocie, jak dziś.
Nie twierdzę, że zimne piwo w upalny dzień w miłym gronie ludzi – to nie jest
przyjemne. Jednak spacerowanie, a może bardziej powinienem powiedzieć
zwiedzanie i oglądanie – to naprawdę niesamowity relaks dla mnie. Nie jest
porównywalny do niczego innego. Nie wiem dlaczego ludzie po wykańczającym dniu
umysłowej pracy siadają przed TV i obciążają swój mózg jeszcze bardziej,
doprowadzają go do chaosu i godzinami ślęczą przed monitorami TV czy
komputerów. Może po prostu nie znają innej możliwości, może nikt im tego nie
pokazał w innym świetle. Hmm… tak czy inaczej polecam Wam bardzo „gorąco” (tak
jak i jest dzisiejszego dnia) bardziej fizyczny sposób odpoczynku.
Spróbujcie, może zakochacie się w tym, tak jak i ja!
Pozdrawiam…może już nie tak gorąco, żeby lekko ochłodzić temperaturę powietrza.
Piotr Polaszczyk.
piątek, 21 czerwca 2013
Wspomnienie z dzieciństwa - Piotr Polaszczyk
Cudowna przechadzka wczorajszego wieczoru. Każda mogłaby w
taki sposób wyglądać. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak świat wygląda z
perspektywy nieba? Właściwie nie jest to nic nadzwyczajnego. Wystarczy wsiąść w
samolot i popatrzeć, jednak pomyślcie o tym jakie widoki mają np. ptaki? Mogą
frunąc bezpośrednio nad naszymi głowami i szczytami dachów kamienic. Mogą też
frunąc setki metrów nad nami. Widzą nas wtedy jak mróweczki, a budynki są jak
opakowania po zapałkach. Aż przypominają mi się klasery na literki, które w
szkole podstawowej robiliśmy na lekcji języka polskiego.
Hmm… właściwie to dopiero do mnie dotarło, ze to był taki
mój pierwszy model budynku, jaki zbudowałem. Pamiętam, że moja polonistka
chwaliła mnie za moja kreatywność, gdyż pokolorowałem pudełka zanim je
posklejałem. Mówiła: „Piotruś – wyróżniasz się na tle grupy. Pewnie kiedyś
będziesz artystą.” Czy jestem? Sam nie wiem, ale jedno jest pewne – natchnęło
mnie to do zbudowania własnego modelu kamienicy. Najlepiej tej, w której
mieszkam!
czwartek, 20 czerwca 2013
Ciepły wieczór - Piotr Polaszczyk
Co za dzień. Piękny i słoneczny. Aż mogłoby się wydawać, że
za bardzo po tej półrocznej zimie, o której na szczęście już zapomnieliśmy. Mam
na dziś plan, aby wieczorową porą wyjść na spacer po moim mieście. Dawno już
nie widziałem kamienic w wieczornym świetle i co więcej przyjemnego – będę mógł
wyjść w koszulce i spodenkach bez żadnych uniedogodnień pogodowych.
Kto idzie
ze mną? J
Pozdrawiam ześwirowanych na punkcie architektury! Piotrek Polaszczyk
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Moja filozofia myślenia - Piotr Polaszczyk
Chciałem się dziś z Wami podzielić pewną myślą. Chciałbym
Wam podpowiedzieć, jak patrzeć na świat. Nie musicie sobie tego brać do serca,
ale ta moja metoda patrzenia zmieniła mnie bardzo i moje podejście do pewnych
spraw. Na lepsze!
Opowiem to na przykładzie mojej miłości do kamienic - odkrywania
piękna w przestrzeni nam najbliższej.
Chodzi o to, żeby patrzeć na kogoś lub na coś, jako na
wytwór pewnej twórczości. Wtedy możemy sobie uświadomić, jak wiele pracy
musiało być włożonej w proces tworzenia. Następnie spróbujcie wyobrazić sobie,
że to Wy jesteście tymi twórcami. Wyobraźcie sobie ogrom pracy i wysiłku, jaki
musieliście włożyć, aby wykreować ów piękną rzecz.
Gwarantuję Wam, że nawet jeśli uważaliście ten „przedmiot”
za brzydki do tej pory, na pewno nabierze on innych walorów, kiedy popatrzycie
na niego właśnie w taki sposób. Spróbujcie.
Ja tak miałem z kamienicami. Dzięki temu umiem na nie
spojrzeć i docenić ich piękno, nawet kiedy są obdrapane, z grzybem i pleśnią na
elewacji… Niesamowite jest dla mnie to, jaki nakład sił musiał włożyć człowiek,
a właściwie rzesza ludzi, aby stworzyć coś tak pięknego i funkcjonalnego – z
myślą o drugim człowieku. Czy to nie napawa Was dumą i zachwytem? Mnie bardzo.
Polecam Wam gorąco patrzenie na świat w ten sposób. Możecie
dostrzec piękno w obdrapanej kamienicy…a nawet starszym człowieku z setka
zmarszczek na twarzy. Naprawdę, to działa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)