piątek, 12 kwietnia 2013

Przemyślenia - Piotr Polaszczyk


Szedłem dziś jedną z pięknych, zabytkowych alejek. Cudowne, zadbane kamienice i stary drzewostan – pomyślałem, że to wygląda tak, jakby urodziwej kobiecie wręczyć bukiet kwiatów.  Tak mnie ten widok napawał optymizmem, że najprawdopodobniej szedłem i uśmiechałem się sam do siebie. Być może wyglądało to nienaturalnie, ale nie obraźcie się – nie interesuje nie opinia społeczna. Trzeba się uśmiechać i zarażać innych swoją radością. Może ten świat będzie wtedy faktycznie PIĘKNIEJSZY?

Idąc w tej euforii zauważyłem starszą Panią, która bardzo powoli szła z 3 torbami pełnymi zakupów, jak podejrzewam. Wiecie, nikt się nie zatrzymał, nie zapytał czy nie pomóc. Nie mogłem pozostać obojętnym. Pomogłem staruszce. Okazało się, że dźwigała naprawdę ciężkie rzeczy: ziemniaki, owoce, mleko – a to nie jest lekkie przecież. Zaniosłem jej ciężkie torby do drzwi samego domu, który był nieopodal. Bardzo mi ta Pani dziękowała. Powiedziała, że nie ma już teraz takich bezinteresownych ludzi. Wspomniała też czas wojny i opowiedziała mi, że kiedyś była piękną tancerką baletową. Dziś ma problemy z chodzeniem, ale mówiła, że wspomnień nikt jej nie zabierze. Ma rację! Poczułem się, jakby rozmawiał ze swoją babcią.
Tak nawiasem mówiąc – mieszka w pięknej kamienicy. Powiedziałem jej o swojej miłości do architektury budynków, a ona pochwaliła mnie za to. Opowiedziała mi też o tych kamienicach sprzed lat. Kiedyś to było marzeniem każdego mieszkać w takim miejscu – tak mówiła. A dziś? Ehh…

Potem sporo myślałem o tym spotkaniu. Szkoda, że ludzie nie są tak wrażliwi, jak kiedyś. Na piękno kamienic, świata w ogóle… na człowieka. Co się z nami stało Kochani? 

Uwaga na koty! Piotr Polaszczyk


Witajcie, moi drodzy miłośnicy kamienic!

Byłem ostatnio na kolejnym spacerku. Przyjemna pogodna, spokój. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło poza tym, że jak przeszedłem całą trasę, którą sobie zaplanowałem wcześniej spotkała mnie przykra niespodzianka. Byłem już blisko mojego domu, kiedy nagle zerwało się nade mną stado gołębi. To był moment. Podniosłem głowę go góry zobaczyć, co tam się dzieje, gdy nagle… spadł na mnie kot!   

Tak, pewnie Was to śmieszy. Mnie też by śmieszyło, ale…

Jakoś miałem taki odruch, żeby tego kota złapać, bo leciał na mnie, aż z dachu. I złapałem. Pomyślicie teraz pewnie: Piotr Polaszczyk – obrońca zwierząt. No i nie ma w tym nic złego, to nawet miłe - tyle, że złapanie tego kota kosztowało mnie wizytę w Szpitalu.

Wyobraźcie sobie, kot tak niefortunnie spadł na mnie, że podrapał mi pól twarzy po drodze. Miał miękkie lądowanie na moich rękach, gdzie po 2 sekundach skoczył na chodnik i uciekł, a mi pozostawił po sobie krwawiące czoło i kawałek policzka. Mogłem stracić oko…

Ehhh… nie sądziłem, że moja pasja może być tak niebezpieczna. Tak tylko dla Waszej informacji powiem Was, że mam założone 3 szwy i lekarz powiedział mi, że miałem szczęście, że oka nie straciłem. Mam tylko nadzieję, że „moja heroiczność” nie pozostawi mi teraz śladu na twarzy w postaci olbrzymiej blizny…

P.S. Uważajcie na czarne koty, one chyba naprawdę przynoszą pecha…

Spotkanie - Piotr Polaszczyk


Dobrze, dobrze…opowiem Wam historię, którą obiecałem jakiś czas temu. To się wydarzyło w okresie około-świątecznym. Jak to bywa dla Piotra Polaszczyka – dzień bez zwiedzania i oglądania kamienic, to dzień stracony. Tak więc, aby nie stracić możliwości na przyjemny, edukacyjny spacer, wykorzystałem go. 

Ponieważ za ciepło nie było, to i ludzi zbyt wielu nie spotkałem na ulicach. Jedynie w okolicach dużych sklepów spożywczych i przy kościołach można było zaobserwować niemałe tłumy.

Dlatego starałem się odseparować od nich bardziej i zboczyłem z głównej drogi, jak tylko mogłem. Tak się złożyło, że spotkałem innego fotografa na ulicy. I nie, żebym szedł w ślad za nim, bo nie miałem tego kompletnie na celu, ale tak się złożyło, że wybierał on te same ścieżki, które ja miałem w planie odwiedzić. Tak, wyglądało to co najmniej bardzo dziwnie, jakby spojrzeć na tą scenę z boku. Byłem przekonany, że ów fotograf mógł pomyśleć, że go śledzę!

Nawet zatrzymywaliśmy się w tych samych miejscach, żeby cyknąć fotkę. Szedłem i nie mogłem uwierzyć. Czyżby ktoś miał podobną pasję do mnie?

Po jakiejś godzinie stwierdziłem, że to bez sensu i że nie chcę, żeby ten człowiek przeze mnie nabawił się jakiś wrzodów żołądka czy też zawału serca. Dlatego postanowiłem, że podejdę i się przedstawię.

Przyspieszyłem kroku. Okazało się, że mój „kolega” również. Aż sam się przeraziłem, gdy wyczułem jego strach. Ale pomyślałem sobie: Piotrek, jak już zaczynasz to teraz się nie wycofuj! Tak więc zacząłem biec. I co? On też.

To było już tak dziwne, że krzyknąłem: Halo! Proszę Pana, proszę zaczekać. Ja chcę tylko porozmawiać. Trochę zwolnił, odwrócił się do mnie i zobaczył mój uśmiech na twarzy, więc to pewnie go uspokoiło i się zatrzymał.  Jednak na jego twarzy nadal widziałem przerażenie i jakieś zakłopotanie… Z daleka nadal do niego mówiłem: nazywam się Piotr Polaszczyk i chciałbym się Pana o coś zapytać. Im bliżej jednak byłem, tym bardziej na jego twarzy dostrzegałem zdziwienie.

Wiecie co się okazało? Zdziwienie było spowodowane tym, że Jurgen mnie nie rozumiał – bo był Niemcem i tak właśnie mi się później przedstawił. Jak dobrze, że znam niemiecki – pomyślałem. Wytłumaczyłem szybko kim jestem i jaką mam pasję. Zapytałem dlaczego on robi zdjęcia. Okazało się, że się nie myliłem – Jurgen też uwielbia architekturę miejską. Od tego momentu szliśmy razem, opowiadaliśmy sobie o urodzie Polskich i niemieckich kamienic. A po jakimś czasie nawet wstąpiliśmy do pobliskiej cukierni na ciepłą herbatkę i pyszne ciastko.

Kto by pomyślał, że spotkam kogoś takiego tego dnia! Wymieniliśmy się telefonami z Jurgenem i coś czuję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.

Prezent od pogody - Piotr Polaszczyk


Prezenty pogodowe, które nas teraz spotykają umożliwiły mi  zrobienie kilku nowych zdjęć, w pięknym nawet świetle. Zapraszam Was do obejrzenia nowych ujęć moich UKOCHANYCH kamieniczek. W tym świetle od razu wychodzi na zewnątrz całe ich piękno, nie sądzicie? Wszystkie kolory wychodzą, a nawet te smutne i obdrapane, brudne tynki nabierają jakiś przyjemniejszych odcieni. Świat staje się piękniejszy!

Wiosna, Lato czy Zima? - Piotr Polaszczyk


Wybaczcie mi nieobecność, ale wpadłem w wir pracy po świętach i tak to trwało do wczoraj. Na szczęście przyszedł dzień odetchnienia. W przenośni i dosłownie, bo byłem sobie pooddychać miejskim powietrzem wzdłuż moich ulubionych tras w moim mieście. 

Spacerek trwał chyba 4 godziny, ale nic w tym dziwnego, że gdy człowiek ma jakąś pasję i nagle zostaje odseparowany od niej – to potem musi zaspokoić swoje umiłowane pragnienia. 
Jakbym miał to porównać do głodu, to podziałbym, że pierwszy głód zaspokojony w tym tygodniu.

I entuzjazmu od razu więcej i w ogóle więcej radości ma człowiek. A zauważyliście jakie szaleństwo pogodowe na zewnątrz? Już nie jesteśmy po ujemnej stronie osi temperaturowej. Kto by się spodziewał? Ja już myślałem, że przyszło globalne oziębienie i już tak zostanie w Polce na długie lata. A tu nawet słońce czasem nad zaskoczy i się pojawi… Oby tak dalej Pani Wiosno! A może to już przychodzi Pani Lato?  

środa, 3 kwietnia 2013

Zimowy kwiecien - Piotr Polaszczyk


Tak, Święta już za nami i zaczął się kwiecień. A wiosny, jak nie było widać - nie ma nadal. Usprawiedliwiam tym samym podwójnie swoją nieobecność na blogu. Święta to czas dla rodziny, tak więc jeździłem trochę po Polsce. Mam też kilka nowych zdjęć kamienic z różnych miast. Niebawem je upublicznię dla Was!
Poza tym mam tez kilka nowych historii do opowiedzenia. Zapraszam Was do śledzenia moich wpisów.
Pozdrawiam Was mimo wszystko wiosennie - Piotr Polaszczyk