Szedłem dziś jedną z pięknych, zabytkowych alejek. Cudowne,
zadbane kamienice i stary drzewostan – pomyślałem, że to wygląda tak, jakby
urodziwej kobiecie wręczyć bukiet kwiatów.
Tak mnie ten widok napawał optymizmem, że najprawdopodobniej szedłem i
uśmiechałem się sam do siebie. Być może wyglądało to nienaturalnie, ale nie
obraźcie się – nie interesuje nie opinia społeczna. Trzeba się uśmiechać i
zarażać innych swoją radością. Może ten świat będzie wtedy faktycznie PIĘKNIEJSZY?
Idąc w tej euforii zauważyłem starszą Panią, która bardzo
powoli szła z 3 torbami pełnymi zakupów, jak podejrzewam. Wiecie, nikt się nie
zatrzymał, nie zapytał czy nie pomóc. Nie mogłem pozostać obojętnym. Pomogłem
staruszce. Okazało się, że dźwigała naprawdę ciężkie rzeczy: ziemniaki, owoce,
mleko – a to nie jest lekkie przecież. Zaniosłem jej ciężkie torby do drzwi
samego domu, który był nieopodal. Bardzo mi ta Pani dziękowała. Powiedziała, że
nie ma już teraz takich bezinteresownych ludzi. Wspomniała też czas wojny i
opowiedziała mi, że kiedyś była piękną tancerką baletową. Dziś ma problemy z
chodzeniem, ale mówiła, że wspomnień nikt jej nie zabierze. Ma rację! Poczułem
się, jakby rozmawiał ze swoją babcią.
Tak nawiasem mówiąc – mieszka w pięknej kamienicy.
Powiedziałem jej o swojej miłości do architektury budynków, a ona pochwaliła
mnie za to. Opowiedziała mi też o tych kamienicach sprzed lat. Kiedyś to było
marzeniem każdego mieszkać w takim miejscu – tak mówiła. A dziś? Ehh…
Potem sporo myślałem o tym spotkaniu. Szkoda, że ludzie nie
są tak wrażliwi, jak kiedyś. Na piękno kamienic, świata w ogóle… na człowieka.
Co się z nami stało Kochani?